Autor |
Wiadomość |
Goro Gondo
Dołączył: 16 Wrz 2017
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
|
Najwyższy wyrok (2012) |
|
Kolejny film Seagala najniższej klasy - tajne więzienie, CIA, potajemne intrygi, najemnicy, duża forsa - czyli typowa fabuła dla produkcji najniższych lotów. I taki jest właśnie "Najwyższy wyrok" - tandetnym actionerem z najniższej półki, niewartym kupienia w markecie za 5zł. Fabuła nie klei się - o coś tam chodzi, gdzieś się strzelają, ale nic poza tym. No i niestety film jest zwyczajnie nudny, a nawet męczący. Wyjątkowo Seagal ma parę walk, w których nie korzysta z dublera i choć są średniej jakości to jednak cieszą. Ale aktora widać na ekranie parę razy, a tak to są nieciekawe przeskoki na innych bohaterów. A Steve Austin powinien mieć dożywotni zakaz grania w jakichkolwiek filmach - tak źle wypada. Dialogi w "Najwyższym wyroku" pisał chyba uczeń podstawówki dorabiający po lekcjach, bo są tak czerstwe i głupie, że nie wyobrażam sobie by mógł to pisać jakiś rozumny dorosły. Podobnie z głupotami bijącymi z ekranu - Austin zabija z trzech najemników i każdy ma broń. Stoi, przygląda się na nią - ale nie zabiera. No kurwa ... A 5 minut później spotyka swoich i mówi "dajcie mi jakąś broń". W dalszej części filmu jest to samo - albo jej nie ma, albo ma, a nawet nie używa i wdaje się w szarpaniny. Fuck logic... Ponadto – w niektórych ujęciach „tajne więzienie, o którym nikt nie wie” jest gdzieś na odludziu. A w niektórych scenach – w środku miasta... Dodatkowo sceny wewnątrz to przypominają jakąś opuszczoną spelunę albo najmarniejsze studio filmowe. Ogółem 3/10. Nie najgorszy występ Seagala nie rekompensuje słabiutkiej fabuły i realizacji. Oglądałem to na Polsacie, czytał Jarosław Łukomski.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 19:43, 19 Paź 2017 |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|